środa, 27 stycznia 2010

Bruk – Twój wróg!

Dziś w Trójmieście znowu pada śnieg. A do tego ma być cieplej. Pewnie przez jakiś czas będziemy mogli się zachwycać światem pod bielutką kołdrą, a potem, gdy wszystko się nieco stopi, będziemy kląć na wszechobecne błoto. Nawet odgarnięcie z chodników zalegającej warstwy śniegu wiele nie da, bowiem każda płyta będzie pokryta cieniutką warstwą śniegu.

Dopóki śnieg nie zmieni się w lód, jest dobrze. Prawda?

Otóż nie do końca. Jeśli ma się śliskie podeszwy (ale nie jest to warunkiem koniecznym) wystarczy nieco gorsza przyczepność do podłoża. A co może nam zapewnić taką słabą przyczepność?

Bruk. Ot, choćby taki, jak przy wyjściu z tunelu na dworcu we Wrzeszczu.

 

Zapewniam Was, że wchodzenie pod górę po takim śliskim, ośnieżonym (ale przecież OD-śnieżonym) bruku nie należy do przyjemnych sportów. Polecam też wyjście z tunelu na dworcu w Oliwie, od strony pętli autobusowej. Albo dowolny odcinek wybrukowanego chodnika, który ma nieco większe nachylenie. Buty się pięknie ślizgają, człowiek zalicza przyspieszony kurs balansowania własnym ciałem – rozrywka dla całej rodziny.

Historia śliskiego bruku to jeszcze nic. Bruk to przecież relikt historii – może wtedy nie było takich zim, może ludzie mieli jakieś kolce w podeszwach, a może nikt nie myślał o tym, że można się przewrócić. Albo najzwyczajniej w świecie nie było innych metod. Dziś – to co innego. Mamy do wyboru kostkę, płyty chodnikowe, granity, marmury

Tak, marmury. Wyślizgane do granic możliwości z natury. Dodajcie do tego odrobinę śniegu. Lodowisko może się schować.

Nie wiem, czy to przejaw wybitnej głupoty projektantów, czy wielkopańskich zachcianek inwestorów, ale trzeba mieć nie po kolei w głowie, aby w naszym klimacie robić chodniki ze śliskich płyt. Rozumiałbym to w Egipcie, Hiszpanii – ale na północy Polski!? Ile osób w skali roku łamie się na takich chodnikach? A ile tylko się poślizgnie, przewróci, najwyżej stłucze sobie cztery litery. Nic budowlańców jednak nie odstrasza – nadal kładą śliskie płyty. Bo to tak ładnie wygląda.

Na szczęście są też dobre przykłady. Choćby remontowane perony SKM. Przy krawędziach są wykładane płytami z wypustkami. Ma to na celu ostrzeganie osób niewidomych, że zbliżają się do krawędzi. Świetny, prosty patent. A dodatkowo na takiej płycie nie można się poślizgnąć – bo wypustki jakoś nie chcą pokryć się śniegiem. No i są robione z chropowatego materiału. Takie płyty są montowane na wszystkich remontowanych przystankach SKM, jak choćby w Sopocie.

Po prawej – zbliżenie na płytę. Choć jest pokryta brudnym śniegiem, to nie jest wcale śliska. Bezpiecznie i prosto. Jak to dobrze, że ktoś myśli o użytkownikach tych peronów nie tylko jako o stadzie owiec, przewalającym sięz kolejki do kolejki. Można? Można.

Nie można. Jakiś czas temu remont zaliczył też peron SKM Gdańsk Zaspa. Też dostał specjalne płyty przy krawędzi. Takie płyty:

Jak widać – płyty są inne od kostki, którą wyłożono większość peronu. Prawdopodobnie spełniają swoją funkcję ostrzegawczą. Ale od tych z Sopotu (i innych peronów) różnią się jednym drobiazgiem. Nie mają wypustek. Mają wgłębienia. Wgłębienia, które znakomicie wypełniają się pośniegową breją. Ale płyty te i bez dokładnego pokrycia śniegiem są śliskie. I to dość śliskie – a wystarczy trochę śniegu, błota czy wody, aby móc na nich kręcić piruety. Sam widziałem nieraz, jak ktoś się na nich poślizgnął. Już samo to pokazuje, że ktoś tu najwyraźniej nie pomyślał – ale dodatkowego “smaczku” sprawie dodaje fakt, że płyty te są przy krawędzi peronu. Dla pasażerów wysiadających czy wsiadających do kolejki – element pomagający utrzymać czujność o każdej porze. Bo inaczej można się ześlizgnąć na tory. Zawsze to jakieś urozmaicenie…

14 komentarzy do przeczytania:

oh, wait! pisze...

przyznam, że ja tak jakiś czas temu: starymi, wyślizganymi MARMUROWYMI płytami na schodach po zwykłym deszczu: załatwiłam sobie złamanie ręki

Texter pisze...

O, schody to osobna historia. Najlepsze są te stare, śliskie, pochylone do przodu. Zejście po nich to dopiero frajda.
A czy można kogoś zaskarżyć za to, że schody / chodnik są w takim, a nie innym stanie? Dowiadywałaś się może?

Beata pisze...

, za duzo go...może uszkodzić druty i nie będe miała prądu - czytaj - ogrzewania i wody:(

oh, wait! pisze...

można. w zależności od tego do kogo należy budynek/obiekt/miejsce tego zaskarżasz.
ale nie wolno dać ciała.

jeśli się spadnie i jest się ewidentnie potłuczonym trza aby cięe pozbierał świadek, ewentualnie jedzie się prosto na pogotowie.
jeśli jest się w stanie....

ja niestety stwierdziłam, że dam radę, co tam ból i rękę mi prześwietlali po 2 dniach.
w przekonaniu że pewnie na jakichś pijackich imprezach się szlajałam...

Stardust pisze...

Podeszwy z kolcami, to jest to!!! U nas sa takie specjalne gumowe nakladki na podeszwy i maja male kolce, wystarczajaco zeby sie nie wypierdykac na siekacze. Co prawda tej zimy u nas sniegu na lekarstwo nie ma, ale ja zawsze kolczatki mam, bo jakby co to nakladam na podeszwe i ide tak pewnym krokiem, ze sie nawet mlodzi przygladaja, czemu sie ta kobiecinka jeszcze nie wybzdyczyla;)) Superancka sprawa.

Texter pisze...

@Beata: to, że śnieg zrywa druty, to jest skandal. Też ktoś nie pomyślał, że u nas czasem pada? Zastanawiam się, czy takie coroczne naprawy wychodzą taniej, niż położenie kabli pod ziemią (albo coś innego, nie znam się, ale musi być jakiś sposób).

Texter pisze...

@veronica.szd: czyli jeśli się przewrócę i czuję, że mnie mocno boli, to mam zaraz wołać pomocy przy podniesieniu? Sprytne... Jak zwykle - najlepiej mieć na wszystko podkładkę, ale co mi nawet po odszkodowaniu, jak już się połamię i mam kilka tygodni w plecy?

Texter pisze...

@Stardust: witam, a to "u nas" to gdzie dokładnie? I gdzie można kupić takie podeszwy - na eBay będą? A może Ty nimi handlujesz? Bo mnie zaintrygowałaś...to mogłoby się sprawdzić. Choć czasem, jak widzę takie małe, zamarznięte zaspy, których nie można ominąć, to chyba żadne podeszwy na to nie pomogą - najwyżej czekan:)

oh, wait! pisze...

hm, we wro śnieg i mróz wpłynął na zerwanie trakcji tramwajowej.
no tego pod ziemią się już nie puści.

@cichy: wszystko zależy od pory dnia i okoliczności.
jeśli się wybzdyczysz w drodze DO lub Z pracy to żadnego świadka nie potrzebujesz.
co innego np. z dniem wolnym. a jeszcze czymś innym jest urlop...

Texter pisze...

Wiem, że w drodze do pracy to jest "insza inszość", ale tak poza tymi sytuacjami - to mnie interesuje.

Trakcji tramwajowej nie puścisz pod ziemią, fakt. Ale łatwiej wymienić trakcję w dużym mieście, niż przewody gdzieś pośrodku lasu.

Beata pisze...

Cichy, ale te wielkie słupy z drutami musza byc nad ziemią...

Texter pisze...

No niby wiem, ale pomarzyć nie można. Poza tym - o zerwanej trakcji słyszy się każdego roku. To nie można pokombinować nad jakimś rozwiązaniem które temu zapobiegnie. Coś się musi znaleźć!

Stardust pisze...

Oj sorry, rzucilam tematem i nie wrocilam:( nieladnie.
Ja mieszkam w Stanach i kupuje te nakladki juz od kilku lat, ja akurat kupuje je przez tv. Ale z pewnoscia mozna je kupic na ebay. Jesli chcesz to napisz do mnie i wysle Ci zdjecie jak to wyglada. luckyme3@wp.pl

Texter pisze...

No to OK, piszę maila i będę próbował znaleźć je gdziekolwiek. Choć pewnie od następnej zimy śniegu i mrozu nie będzie...

 
www.speedbloggertemplate.co.cc. Powered by Blogger.com