Pamiętacie aferę sprzed kilku tygodni, gdy okazało się, że w jednym z wiejskich kościółków na Pomorzu pojawiły się witraże ze świętym sołtysem, radnym i byłym wójtem? Było wokół tego sporo szumu i oburzenie ludzi. Tymczasem w Gdańsku od dawna wierni jednej z parafii modlą się pod witrażem z wizerunkiem polityka i nikt z tego powodu afery nie robi… Ba, uważam, że w tym wypadku nie ma mowy o żadnym nadużyciu. Choćby z tego powodu, że sołtys z radnym przedstawili się sami jako święci, natomiast w historii, którą Wam przedstawię, pewien znany polityk nieświadomie został włączony do scenki biblijnej jako zwykły obserwator. Z tego, co mi wiadomo, przez blisko dwadzieścia lat tej sprawy nikt nie poruszał. A jest to chyba jedyny tego typu przypadek uhonorowania żyjacego polityka. Ciekawi mnie, ile osób zdaje sobie z tego sprawę?
Ale po kolei.
Od kilkudziesięciu lat postać Lecha Wałęsy jest nierozerwalnie związana z Gdańskiem – jest to historycznie jasne i nie wymaga wyjaśnienia. Ci, którzy znają Gdańsk nieco lepiej niż tylko dzięki spacerom po Głównym Mieście wiedzą, że można znaleźć publicznie dostępne dwa wielkie obrazy, przedstawiające Lecha Wałęsę.
Pierwszy z nich znajduje się na Zaspie, Na ścianie bloku przy ulicy Dywizjonu 303 nr 33 znany artysta muralowy Rafał Roskowiński (twórca m.in. gdańskich festiwali murali na Węźle Kliniczna, pomysłodawca gigantycznego plakatu z Wałęsą na Zieleniaku) w 1998 roku namalował dzieło upamiętniające Jana Pawła II oraz Lecha Wałęsę.
Mural jest widoczny z daleka
Choć różne źródła w sieci mówią, że wydarzenie to miało miejsce w 1997 albo 1999, ja posiłkuję się informacją ze strony pana Rafała. Było to pierwsze upamiętnienie postaci legendarnego przywódcy “Solidarności” w Gdańsku – choć nie było to, jak widać, upamiętnienie “na wyłączność”. Postacią dominującą jest tu polski papież, choć złośliwi twierdzą, że żadna z postaci nie jest podobna do oryginału, a bohaterów dzieła można domyślić się jedynie z kontekstu (mural jest niedaleko miejsca, w którym w 1987 odbyła się msza papieska).
Lech Wałęsa wygląda nieco jak w “Braveheart”
Na pojawienie się kolejnego wizerunku byłego prezydenta – i ponownie mówimy tu o muralu na Zaspie – trzeba było czekać 10 lat. W 2008 roku, w 25 rocznicę przyznania Lechowi Wałęsie pokojowej nagrody Nobla, Piotr Szwabe namalował dość specyficzny portret legendarnego związkowca.
Piksele miały zmuszać do refleksji nad niejednoznacznością postaci…
Rysunek jest na ścianie bloku przy ulicy Pilotów 17, gdzie Lech Wałęsa mieszkał w latach 80. Muszę przyznać, że jest to dość ciekawy wizerunek – wpisuje się w pozostałe nietuzinkowe murale, jakich pełno na Zaspie.
I to wszystko. Prawdopodobnie na następne malowidło przyjdzie nam poczekać do 2018 roku. Chyba że… Cofnijmy się nieco w czasie. Oto wyniki mojego małego “śledztwa”.
Jest rok 1958. Na gdańskim Przymorzu, pomyślanym jako dzielnica typowo robotnicza, bez jakichkolwiek elementów kościelnych, powstaje parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Św. Początkowo mieści się w prowizorycznej kaplicy, natomiast wierni i księża podejmują u ówczesnych władz starania o zgodę na wybudowanie świątyni. Budowę, jak podaje strona parafii, rozpoczęto w 1971 roku, a ukończono w 1976. Powstała w ten sposób budowla niezwykła, monumentalna, o charakterystycznej, owalnej sylwetce (stąd popularna nazwa “Okraglak”) – wg Wikipedii świątynia ta była jednym z największych kościołów wybudowanych w Polsce po wojnie. W 1976 roku rozpoczęto budowę wysokiej na 83 metry wieży kościelnej, która tylko nieznacznie przypomina minaret.
A pod pewnym kątem – rakietę kosmiczną
Ciekawym rozwiązaniem w tym kościele są wielkie witraże, przedstawiające poszczególne stacje Drogi Krzyżowej. W czasie Wielkiego Postu to właśnie przy nich odbywają się nabożeństwa. I to właśnie na jednym z tych witraży widać sylwetkę Lecha Wałęsy.
Stacja XIV – złożenie do grobu
OK, powiecie, obracamy się w latach 70. XX wieku – gdzie tu Wałęsa? Jak to możliwe?
Przymorze było pomyślane jako dzielnica robotnicza – a konkretnie: stoczniowa. To stoczniowcy zabiegali o wybudowanie kościoła. To dzięki ich staraniom świątynia powstała. I to im była poświęcona. A ponieważ jest to kościół w Gdańsku, związany ze stocznią, dość oczywistym wydaje się wykorzystanie w stacjach Drogi Krzyżowej pewnego pomnika.
Trzech Krzyży
Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 był jednym z postulatów strajkujących w 1980. Upamiętnia trzech pierwszych stoczniowców, zabitych w grudniu 1970. Odsłonięto go w grudniu 1980. Ponad trzy miesiące po tym, jak stoczniowcy na rekach przynieśli Lecha Wałęsę do bramy stoczni, aby mógł ogłosić powstanie niezależnych, samorządnych związków zawodowych. Pomnik ten jest widoczny na wspomnianej stacji Drogi Krzyżowej.
Na Golgocie
A tuż pod nim widnieje mężczyzna, który dość wyraźnie odróżnia się od pozostałych mężczyzn z tej scenki – i innych scenek. Nie ma brody. Ma natomiast sumiaste wąsy.
Górny rząd, pierwszy z prawej – czy on Wam kogoś nie przypomina?
Jeżeli na witrażu znajduje się pomnik z 1980, to nie ma przeciwwskazań, aby był tam też Lech Wałęsa.
Ale kiedy konkretnie powstały te witraże? W tym celu sięgam do książki bp. Zygmunta Pawłowicza “Kościoły Gdańska i Sopotu”, wydanej przez Stella Maris w 1991. Na stronie 57 znaleźć tam można informację o wystroju kościoła NMP Królowej Różańca Świętego – punkt 6. Droga Krzyżowa, witraże okienne w trakcie realizacji, proj. K.Kalkowski, wyk. T.Pawlak. A więc jeszcze na początku lat 90. tych witraży nie było.
Zadzwoniłem więc do pana Kazimierza Kalkowskiego, projektanta witraży.
W rozmowie pan Kalkowski przyznał wprost, że postać na witrażu to Lech Wałęsa. Umieszczenie go tam było – jak mówi pan Kalkowski – oddaniem hołdu człowiekowi, który był ikoną tamtych czasów. Umieszczenia Lecha Wałęsy nie konsultował z nikim, nie poinformował też samego modela. Przy okazji wyjaśnił mi, że jego plany,dotyczące tych witraży, były zupełnie inne. Miały to być witraże surowe, w kolorach ziemi, niespotykane na świecie. Miały się wpasowywać w wyjątkowość samej budowli, jaką jest przymorski kościół. Niestety – powołana komisja, która opiniowała projekt, stwierdziła, że witraże muszą być kolorowe, w związku z czym projekt upadł. Dodatkowo – jak poinformował mnie pan Kalkowski – wykonawca witraży zdobył to zlecenie, ponieważ podał najniższą cenę, co też wpłynęło na wykonanie. Kto wie, gdyby wszystko poszło po myśli projektanta, może ten kościół byłby jeszcze bardziej niezwykły. W samym kościele jest jeszcze kilka elementów autorstwa pana Kalkowskiego, m.in. ceramiczna chrzcielnica.
Próbowałem uzyskać komentarz Lecha Wałęsy do tej niesamowitej historii, przez cały tydzień słałem do pana prezydenta maile i wiadomości na Blipie – niestety, jedyne, co udało mi się uzyskać, to krótkie oświadczenie na Blipie, w którym pan prezydent stwierdza, że chyba nie jest tu podobny do siebie…
Znacie jeszcze jakieś ciekawostki o Gdańsku albo innych miastach? Podzielcie się w komentarzach albo wyślijcie mi maila. Ja znam jeszcze przynajmniej dwie – ale o nich w swoim czasie…:) Jeśli trafię na coś ciekawego i będę miał czas – znowu pobawię się w śledztwo, bo to szalenie wciągające jest.
PS: Pan Kazimierz Kalkowski będzie miał swój wernisaż w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, 9 grudnia 2009 o godzinie 18:00. Zaprezentowane zostaną ceramiki oraz obrazy. Serdecznie zapraszam, gdyż prace tego artysty wybitnie mają w sobie “to coś”.
PS2: jeszcze niesamowity zbieg okoliczności – w najbliższą niedzielę, na TVP Polonia, o godzinie 13:00, będzie transmisja mszy świętej z Okrąglaka. Może realizator pokaże ten witraż? W końcu są na nim gdańskie Trzy Krzyże, a msza ma związek z rocznicą Grudnia 1970.