Dzięki wpisowi na blogu Pawła “Fanatyka” Lipca poznałem ciekawą akcję społeczną pod nazwą “52 książki”. Ponieważ akcja warta jest rozpropagowania, pozwalam sobie skrobnąć o niej słów kilka
Pomysł został zapożyczony z podobnej akcji przeprowadzonej za granicą. Kanadyjski bloger, Julien Smith, pochwalił się, że w 2009 udało mu się przeczytać jedną książkę tygodniowo – i w bieżącym roku postanawia dokonać tego samego. Podstawową motywacją dla tego czynu był fakt, że świadomość pochłonięcia takiej ilości literatury jest niesamowicie radosnym odczuciem. Dodatkowo daje szerszy pogląd na świat, pozwala poznać nowe idee – ale przede wszystkim: jest super.
Dlaczego akurat 52 – czyli jedną tygodniowo? Julien twierdzi, że ustawienie sobie takiego dużego, nierealnego wręcz celu, pomimo że na początku przerazi, z czasem zmotywuje do czytania. Nie wiem, na ile ma się takie podejście do zasady SMART przy wyznaczaniu celów, ale widać u niego podziałało:) Przeciętnie jego książki miały 250 – 300 stron, co daje około 40 stron dziennie. Czyli, jeśli dobrze liczę, mniej więcej godzina dziennie. Tę godzinę można znaleźć przy odrobinie dobrej woli – w autobusie, pociągu, na przerwie, przed snem… Cała Polska czyta sobie – godzinę dziennie. Proste?
Oczywiście – czasem nie uda nam się skończyć książki w tydzień. Ale w takiej sytuacji Julien zaleca małe oszustwo – chwyćmy jakąś cienką książkę i przeczytajmy ją tak, aby statystyce stało się zadość. No i to jest coś, co niekoniecznie mi się podoba, bo odchodzimy tu od czytania dla przyjemności obcowania z literaturą, a robimy z tego jakiś konkurs.
Ale takie prawo pomysłodawcy, aby ustalać takie reguły. A naszym prawem jest te reguły omijać:)
W Polsce pomysł podchwycił Przemysław Komorowski i założył stronę 52ksiazki.pl – na której informuje o całej akcji. Trzymam kciuki za powodzenie, bo propagowanie czytelnictwa wśród Polaków jest rzeczą ważną. A jeśli przy okazji uda się ich odciągnąć od “M jak miłość”…rozmarzyłem się.
Jedyne, co do mnie nie trafia, to ten pęd ku statystykom – dlatego na własne potrzeby zmieniłbym to: na liczbę przeczytanych stron, albo ilość książek w miesiącu. Bo przy tempie jednej książki tygodniowo nigdy nie poznałbym “Lodu” Dukaja, który przeczytałem w minionym roku (1000 stron). Dlatego jeśli widzimy, że nie przeczytamy książki przed poniedziałkiem, to nic nie szkodzi – czytajmy dalej. Ale najważniejsze – nie przestawajmy. I miejmy już gotową następną lekturę, gdy zobaczymy biel ostatniej strony.
Ale na stronie 52ksiazki.pl jest jedne dobry patent – 50 stron. Jeśli książka przez 50 stron (czyli przez pierwszą godzinę) Was nie porwie – odłóżcie ją. Łatwo to sprawdzić – jeśli zaczynacie czytać i czujecie, że minęła już godzina, to chyba lepiej odłożyć książkę na półkę. Może to nie jest pozycja dla Was, a może jeszcze musi poczekać na swoją kolej (u mnie tak czekał Lem, do którego właśnie siadam). Jest to świetna zasada niekończenia, o której wspominał Ferris w “Czterogodzinnym tygodniu pracy” (polecam) – nauczmy się odkładać niedokończone te z naszych działań, które nic nam nie dają.
52ksiazki.pl są na tyle liberalne, ze dopuszczają każdy rodzaj książki: papierową, e-booka, m-booka, podręcznik, poradnik, beletrystykę. Dlatego chciałbym Was zachęcić do czegoś, co sam odkryłem niedawno – czytania kilku książek równolegle. W autobusie np. m-booka na komórce, wieczorem papierową cegłę do poduszki. To zdaje egzamin! Może każdą książkę czyta się przez to nieco wolniej, ale – jeśli czytamy np. jakiś podręcznik, który może nie mieć porywajacych fragmentów – pozwala nam to na oderwanie się od jednej lektury i zanurzenie się w inną, dla umysłowego relaksu.
To jak – zachęciłem Was do czytania? Jakie cele sobie wyznaczacie na 2010 rok? Książka tygodniowo? Miesięcznie? 10.000 stron rocznie? Same nowości czy może wrócicie do czegoś po latach. Co już przeczytaliście, co zamierzacie? Ja postanowiłem spisywać tytuły książek, które czytam – i na koniec roku opublikuję zestawienie. Zobaczymy, ile tego wyszło. Na dziś mój wynik wygląda następująco:
- “Życie erotyczne wielkich dyktatorów” N. Cawthorne (zacząłem w 2009)
- “Dylematy historii…” P. Wieczorkiewicza (zacząłem w 2009)
- “Życie erotyczne papieży” A. Rodana
- “Koniec człowieka” F. Fukuyamy
- “Dziennik czasu plagi” A. Ziemiańskiego
Obecnie czytam “Opowieści o plocie Pirxie” Lema (papier) oraz “Perfekcyjną niedoskonałość” Dukaja (m-book). No i wieczorami “Biblię Excela 2007”. A na horyzoncie już są “Następne 100 lat” Friedmana, “Buszujący w zbożu” Salingera, “Młody, bogaty rentier” Kiyosakiego i “Książę” Machiavellego… A jeśli motywują Was opowieści innych o tym, co przeczytali, to zachęcam do obserwowania tagu #52ksiazki na Blipie.
To teraz – książki w dłoń!
Foto: Flickr.com, autor: Dawn Endico, zdjęcie na licencji CC BY-SA 2.0
14 komentarzy do przeczytania:
Dzięki, że o nas napisałeś :)
Piszesz "Jedyne, co do mnie nie trafia, to ten pęd ku statystykom"
My nie pędzimy ku statystykom. Chcemy tylko, aby każdy wyznaczył sobie cel np. 52 książki w roku i do niego dążył. Nie będziemy robić rankingu ilości przeczytanych książek, stron.
Ależ proszę bardzo, o dobrych inicjatywach zawsze warto pisać:)
Pęd ku statystykom - to mi raczej nie leży w wizji, którą zaprezentował Julien. To, co Wy robicie, jest mniej "ortodoksyjne":) I chwała Wam za to:) A chodzi mi o to, że kogoś, kto nie zrozumie od ręki idei, pomysł czytania jednej książki tygodniowo może odrzucić od całego planu. A taki reżim proponuje Julien. Wy to nieco złagodziliście:)
Trzymam kciuki za akcję, mam nadzieję, że się jakoś rozwinie i cała Polska będzie czytać sobie:)
„Bierz i czytaj, bierz i czytaj” - mniejsza teraz o to, kto i dlaczego wziął te słowa do siebie, ale jest faktem, że czytanie ma potężny wpływ na nas. Czy ta akcja przewiduje doradzanie w doborze lektur?
Z tego, co mi wiadomo - nie. Masz pełną dowolność. Ale możesz się chwalić tym, co przeczytałeś - na Blipie, u siebie, tutaj:) Może zainspirujesz innych.
Zasada jest prosta - nieważne, czy czytasz romansidło, czy podręcznik fizyki kwantowej - ale czytasz. To nie jest typowa, zorganizowana akcja z pełnym marketingiem itp, jak "Pij mleko". Ja bym to raczej widział jako rozłożony w czasie, niezbyt widowiskowy, ale strasznie pożyteczny flash mob:)
się zapisałam do tej akcji.
no bo i tak jak maniacko czytam w strasznych ilościach.
tylko nie wiem jak z tą statystyką będzie: bo zdarzają mi się dni, że nie czytam nic, innym razem mam fazę i czytam 2-3 na dzień...
i przyznaję się, że ja głównie ebookami lecę...
2 - 3 dziennie. Szacunek...
Ebooki i mbooki rządzą! Gdyby nie one, czytałbym dużo, dużo mniej...
@cichy do 2-3 dziennie trzeba mieć zryw.
niekiedy udaje mi się tak w tygodniu - wtedy czytam po nocach,
najczęściej zaś w weekendy.
No, ok, ale ile czasu na to poświęcasz? Tak godzinowo?
hmm...
myślę: min. 1 godzinę
a jesli mowa o dniach pon-pt to maksimum 5-6 godzin...
Zazdroszczę - ja nie mam tyle czasu. Ale z takimi możliwościami 52 książki to dla Ciebie pikuś.
hm, no wiesz- dzięki ebookom czytam praktycznie wszędzie, i prawie w kazdej wolnej chwili...
To tak, jak ja (a czytam nie tylko e-booki, czy też raczej m-booki), ale 5 - 6 godzin bym chyba nie naliczył. Tym bardziej zazdroszczę...
cichy bo to jest różnie,
godzina to jest minimum.
średnio wychodzą mi 2-3 godzin.
w porywach, jak czytam coś fajnego- to właśnie nawet 5-6 godzin.
poza tym zamierzam stworzyć specjalny arkusz na książki 2010- który będzie miał także kolumnę z liczbą stron ;-p
Uuu, arkusz w Excelu, już mi się podoba...:) A jak policzysz strony w ebookach?
Prześlij komentarz