Nie od dziś wiadomo, że polski język do najłatwiejszych nie należy. Te wszystkie przypadki, wypadki, czasy, pasy…kto by to spamiętał? Zwłaszcza, jak jest się Chińczykiem, który ma za zadanie napisać coś na opakowaniu sprzętu AGD. Można się zakręcić – te wszystkie litery brzmią tak podobnie…
W ten sposób klasyczna tarka kpi sobie z kanonów językowych. Klasyka klasyką, ale nutka awangardy musi być.
Podobnie jest z nami, Polakami – gdy stykamy się z wyrazem pochodzącym z obcego języka, panikujemy. To wszystko można zapisać na kilka sposobów – i kazdy będzie pewnie znaczył coś innego! Co robić? Użyć mocy. chwycić w dłoń markera i wypisać najpiękniejsze menu po tej stronie ulicy!
Grunt, że tanie. Od 1,40. I czynne w niedzielę. Czyż róża pod innym imieniem mniej by pachniała? To samo dotyczy też słonych przekąsek. Oraz ciepłych bułek z mięsem:
Choć tu znajduję wyjaśnienie takie, że to nie jest kurczak, a szczęka lub policzek. Jedliście kiedyś kanapkę z policzkiem? A w Oliwie możecie…
Inna przerażająca kwestia to wszelkiej maści skróty. Z kropką, czy bez? Używać wielkich liter? I po co nam bez?
Ale pewnie się czepiam. Po prostu ten sklep jest czynny tylko w weekendy… Ależ tam musi być obrót!
Tak sobie nieładnie szydzę, ale każdy może popełniać błędy. Chiński robotnik, gdyński najemca, właściciel budki z dobrym jedzeniem czy gdański sklepikarz. A nawet – i to będzie moje alibi, zanim dodam do listy “popularny bloger” – ogólnokrajowy dystrybutor filmowy. I to całkiem niezłego filmu. Znakomitego reżysera. Amerykańskiego, a jakże!
Jeszcze nic nie widać? No to przyjrzyjmy się opisowi filmu. A zwłaszcza cechom głównego bohatera…
Znaczy jak? Uspokaja je? Uzupełnia niedobory? Zazdrość przeze mnie przemawia – też chciałbym tak działać na płeć przeciwną do mojej…
Ale żebym nie wyszedł na wrednego malkontenta (nie postrzegacie mnie tak przecież!), to na koniec przykłady, jak można z finezją i polotem użyć polskiego języka. Na przykład można zastosować rzadko już spotykaną inwersję i w ten sposób zaintrygować klienta.
OK, z drugiej strony tabliczki napis już brzmiał normalnie.
A tutaj – moim skromnym zdaniem – geniusz. Perfekcyjne wykorzystanie języka angielskiego (poprawnie gramatycznie) oraz polskiej gry słownej.
Czapki z głów, oto mistrz! Nie pamiętam, w którym mieście zrobiłem to zdjęcie, ale życzę tej firmie kolejnych dwudziestu lat w świetnej formie!
28 komentarzy do przeczytania:
ja ostatnio w osiedlowym spożywczym widziałam:
lanszmit.
i chwilę się zastanawiałam, zanim zapaliło mi się światełko, że jest to lunchmeat. mielonka...
i chyba nigdy nie przestanie mnie bawić: http://i.joemonster.org/i/al/tnapis2.jpg
Polska język - trudna język, to wiadomo od zawsze. Właśnie przed chwilą na jakimś forum kucharskim po raz kolejny zobaczyłam, że ktoś ma problem, by (cytując) "ten pomarańcz nie tracił smaku tak szybko".
Wpis ten jednak pozwolił mi przejść jakoś nad tym do porządku dziennego, skoro widzę, że nikt inny przecież nie zawraca sobie głowy takimi drobiazgami ;)
Pozdrawiam ;)
Prosimy o więcej :)
@Veronica: "lanszmit" jest bezbłędne, wygrałaś toster...to przecież lepsze od piętnastu wersji zapisu słowa "grejfrut":)
Chińczycy ze swoimi automatycznymi tłumaczami to osobna kategoria:)
@Jenny: witam, witam, w moich skromnych progach:)Mnie z Ukochaną z kolei rozkłada w menu restauracyjnym "zupa krem z poru", czy jakoś tak...
@Cassia: pssst, to taki wpis "rezerwowy", ale nie mów nikomu:) Mam jeszcze jeden, utrzymany w podobnej tematyce...za jakiś czas go opublikuję. Ale do tego czasu pewnie znajdę tuzin innych absurdów:)
To wrzucę już tu te linki, co to vero wie:
http://www.beka.pl/txt_integracja_z_unia.php
http://znajomi.biz/topics54/inglisz-for-polisz-pipol-vt1500.htm
Aha, wrzucę, toż to blogspot...
To ja wrzucę, jak kolega nie zna podstaw HTML:)
Tutaj jest śmiesznie i dużo, a tutaj śmiesznie, choć niewiele.
Widzę, że linki popularne:) Ja je dostałem Blipem - od Veroniki oczywiście:)
Cichy...ja się Ciebie boję...
(tak bardzo, że nie zapomniałam o żadnym ogonku przy "ą" i "ę" :)
o, mamusiu, a jeśli to się nie nazywają ogonki?
@Beata: Ty się nie bój, Ty się śmiej razem ze mną!
Ogonki - to potoczna nazwa polskich znaków diakrytycznych. W szczególności ogonkami nazywamy znaki diakrytyczne używane do oznaczania głosek nosowych w języku polskim oraz np. Indian Nawaho i Apaczów, jak również długich głosek w języku litewskim. Więc spoko.
A serio - każdy popełnia błędy (NAWET ja...:)), ale to nie oznacza, że nie możemy się czasem pośmiać z błędów innych. Tym bardziej, że to sympatyczne błędy, krzywdy nikomu nie robimy, a im wyżej dany błąd popełnili, tym zabawniej:)
ha! to ja WIEM jeszcze co to sa końcówki fleksyjne ;-)
Wszyscy znają Wiki - znam i ja:)
Są i takie skrypty, które od razu zamieniają linki na linki. No, ale nie blogspot...
Nie, Blogspot jest dla tych, którzy coś potrafią:)
Veronika, nie podlizuj się:)
to juz nawet podlizywać się nie można?? ;-)
W zasadzie nie można, ale mi - można. A nawet trzeba. Lubię to:)
to dodam, że końcówki fleksyjne są tym elementem który dzieli kursy migowego na kurs dla nauczycieli, od kursu dla tłumaczy.
Veronica, teraz to już szpan, a nie podlizywanie się...
Ta pewność siebie, to musi wynikać z oparcia o absolut. Tylko Google... Wirtualna wersja kultu cargo :)
@cichy szpan byłby gdybym napisała KTÓRY kurs jest bardziej szpanerski,
i że właśnie ten lansiarski skończyłam ;-p
@sławkas
no tak. absolut.
gógle to już idea ;-)
"Kult cargo" - powiedział ten, który został zmuszony przez życie do Chroma. Where is your god now!?
I nic nie poradzę na to, że pewnie dożywotnio wyraz "cargo" będzie mi się z PKP kojarzył. Nawet, jak już Deutsche Bahn zaorze wszystkie tory w Polsce...
mnie też cargo kojarzy sie bardzo spedycyjnie...
i jeszcze dodam, że Autor ma bardzo inteligentnego i ładnego bloga, atmosfera jest przyjazna i służy konstruktywnym rozwiązaniom.
To pisałam ja, Beata:)
I to jest podlizywanie się na poziomie:) Nikt nawet nie zauważył, że w tym był komplement dla mnie...:)
zauważyli, zaniemówili, teraz wymyślają lepszy:)
międzynarodowy dzień języka ojczystego
Prześlij komentarz