Urlop w Polsce w październiku? No, to już może brzmieć nieco dziwnie…
Wpierw wyjaśnienie – długo milczałem, bo:
- miałem masę roboty poza siecią i nie miałem jak napisać tego wszystkiego, co mi w głowie siedzi,
- chorowałem (lekko).
- miałem jeszcze więcej roboty, niż w punkcie 1.
Ale te problemy zostały już dzielnie pokonane, więc mogę napisać o tym, o czym powinienem jakieś dwa tygodnie temu.
W pierwszej połowie października wybraliśmy się na urlop. Do Chełmna i okolic. Czemu tam? Byłem tam kiedyś służbowo i muszę Wam powiedzieć, że jest to świetne miejsce na oderwanie się od codziennej bieganiny, spokojne spacery, relaks i zwiedzanie miejsc, o istnieniu których nawet nie mieliśmy pojęcia. Bo czy ktokolwiek z Was wie, że w Papowie Biskupim są fajne ruiny zamku krzyżackiego? Ba, pewnie nawet nie wiecie, gdzie owo Papowo leży… Ja też nie wiedziałem jednego i drugiego. Ale teraz mam świadomość i mogę w towarzystwie brylować wiedzą – że taki zamek istniał, że miał grube mury i że niewiele z niego zostało. O, tyle:
Ale klimat jest…
Więc jeśli ktoś lubi ceglano – gotyckie klimaty, to już wie, dokąd się wybrać. Dodam jeszcze, że w samym Chełmnie jest wiele zabytków z tzw. Europejskiego Szlaku Gotyku Ceglanego – warto zobaczyć, bo niektóre potrafią zachwycić (oczywiście z zachowaniem skali – to nie jest taki zachwyt jak pod piramidami w Egipcie…). Gdy następnym razem ktoś Wam powie, że cudze chwalicie, swego nie znacie, to powiecie że i owszem, znacie – i wrócicie do chwalenia cudzego:)
W temacie zamków – jest ich tam masa, bo w końcu to słynna ziemia chełmińska, zmora uczniów szkół wszelakich, uczących się na klasówkę dowolnej wojny polsko – krzyżackiej. Ziemia ta co kilka chwil (historycznych) przechodziła z rąk do rąk, jak pamiętacie, a zakonnicy mieli ciekawy zwyczaj stawiać zamki na każdym wolnym skrawku gruntu… Wracając zaś do ocalałych zamków – w leżącym niedaleko Chełmna Świeciu (ktoś pewnie by się obraził za to określenie…) też jest zamek – i ma on najwyższą w Polsce krzywą wieżę. Albo wieżę o najwyższym odchyleniu od pionu. Nie pamiętam, ale widoki z niej są ładne – Wisła, las…
Z drugiej strony wieży widać wytwórnię papieru – czyli smród i dym
Można też natknąć się na ciekawostki – my poświęciliśmy jeden dzień na jazdę po okolicy i oglądanie różnych ciekawostek (jak choćby wspomnianego Papowa Biskupiego). Wprawdzie są to wszystko drogi lokalne, niekoniecznie dobrze opisane czy oznaczone…
…choć się starają…
…to udało nam się trafić na prywatne lotnisko. Wiecie, dla mnie pełna radość. Wpuszczono nas do hangaru, pokręciłem się, porobiłem masę zdjęć, widziałem lądującą awionetkę. Ot, taki mały lunapark dla mnie.
Wiele samolotów – wiele zabawy!
A kręcąc się tu i ówdzie pobawiliśmy się (po raz pierwszy – i może nie ostatni) w zabawę zwaną geocaching. Czyli takie poszukiwanie skarbów w XXI wieku. Choć nie mamy GPS, dysponowaliśmy tylko słabym zdjęciem z netu i opisem lokalizacji, było ciemno, zimno i do domu daleko – udało nam się odnaleźć taki oto pojemnik (ok, nie nam, tylko moje Kochanie znalazło…):
A w środku – cuda, panie, cuda!
Ze środka zabraliśmy figurkę, włożyliśmy gdańskiego dukata i zakopaliśmy całość tam, skąd wzięliśmy.
Urlop był znakomity – kilka dni, a taki odpoczynek taki, że hej! No i ile wrażeń – to powyżej to raptem kilka wybranych punktów.
Na koniec dwie refleksje:
- ludzie gdy widzą turystę, chcą mu pomóc – a gdy okazuje się, że turysta jest z daleka (“o widzisz, państwo aż z Gdańska przyjechali do nas oglądać…”), to pomogą jeszcze chętniej – choć do dziś nie wiemy, czy to, co widzieliśmy w Wabczu, to faktycznie była Poganka (przeurocza nazwa grodziska),
- w Chełmnie jest RE-WE-LA-CYJ-NA knajpa azjatycka: każdy z Was, kto będzie w okolicy, przejazdem czy będzie znał kogoś, kto będzie zmierzać w stronę Chełmna – ma za zadanie przysporzyć zysku tej knajpie (w rynku się znajduje, pomiędzy ul. Grudziądzką i Rycerską); ta jadłodajnia nie może upaść! A ponoć bankructwa różnej maści restauracji to w Chełmnie plaga… Tam natomiast jest smacznie (o wiele lepiej niż w jednej popularnej knajpie wietnamskiej w Gdańsku!), dużo (gdy człowiek zamawia kurczaka, spodziewa się fileta, no, może fileta i pół…ale trzech filetów sporych rozmiarów to nikt się nie spodziewa!) oraz tanio (krewetki za 16 PLN, najdroższe danie kosztowało coś około 17 PLN, nie kasują za pałeczki jak niektórzy…) – kto lubi azjatycką kuchnię i będzie w pobliżu Chełmna, ma punkt obowiązkowy na liście - przybliżona lokalizacja poniżej (za namową mojego Kochania).
12 komentarzy do przeczytania:
ja chciałam mieć urlop najwcześniej we wrześniu, a najlepiej październik/listopad,
ale niestety wygonili mnie w sierpniu ;-(
wiem, wszyscy reagowali dziwnie na mój pomysł urlopowy.
ale ja zwyczajnie nie lubię lata.
i pełnią szczęścia byłby dla mnie właśnie październikowy urlop...
A ja pojechałem do kraju na złotą polską jesień i wpadłem w sam środek zimy. Chełmno znam i okolice, bardzo miłe miejsce :)
@szpiegowsky: ja tam mogę mieć urlop zawsze:) Ale okazało się, ze i w październiku można spokojnie wypocząc:)
@slawkas: było pojechać na wybrzeże - zero zimy! Wiatr niesamowity, ale ani grama śniegu:)
A skąd znasz Chełmno, jeśli wolno? I coś możesz w okolicy polecić?
cichy- u mnie to nie kwestia okazywania się :-)
zwyczajnie- nie lubię lata.
a wręcz nie cierpię upałów i słońca...
więc październik jest dla mnie pełnią szczęścia :D
Chełmno znam z bardzo dawnych lat. I raczej od strony militarnej... ;)
@szpiegowsky: to trochę jak finwe z Cytadeli, choć o ile kojarzę, on po prostu lubi zimno:)
@slawkas: tak myślałem, że to od strony militarnej... no to raczej niczego do zwiedzania nie podpowiesz:)
kto powiedział że JA nie lubię zimna?
zimą to jedynie ja i to od święta odpalam u siebie w fabryce ogrzewanie..
a ja jestem pokrzywdzona, bo moge miec urlop tylko w wakacje:(
@Beata: a to źle? Latem też jest pięknie...choć tłoczno. A weekendy nie starczą?
nie starczą, w weekendy to ja często pracuję, dzieciaki odwiedzaja swoje rodziny i ja je musze dowieżć...
Prześlij komentarz